niedziela, 2 lutego 2014

uwaga bubel: Paese hard as steel, utwardzacz z żelazem

Postanowiłam napisać bardzo krytyczną opinię na temat "odżywki" z Paese. To co stało się z moimi paznokciami po tym produkcie jest straszne. Na początek opis producenta:

Utwardzacz z żelazem.
CEL: cienkie, słabe, kruche i popękane paznokcie
EFEKT: wzmocnione i twarde paznokcie
SKŁADNIKI AKTYWNE: 2% formaldehydu, filtry UV, proszek diamentowy
Uwaga: ZAWIERA FORMALDEHYD. CHRONIĆ SKÓRKI TŁUSZCZEM LUB OLEJEM.

Działanie: Profesjonalny preparat utwardzający płytkę paznokcia z dodatkiem żelaza. Tworzy powłokę ochronną na płytce paznokcia. Produkt zapobiega łamaniu, kruszeniu i rozdwajaniu się paznokci. Zaleca się regularne stosowanie preparatu, co 2-3 dni przez okres trzech tygodni. Wyraźnie poprawia stan płytki paznokciowej. Stosowany jako top coat zapobiega blaknięciu lakieru oraz nadaje wysoki połysk.

Sposób użycia: Nakładać dwie warstwy na czystą płytkę paznokciową lub jedną na kolorowy lakier.




Tyle z obietnic na opakowaniu. Teraz przejdźmy do rzeczywistości, która diametralnie odbiega od tego, co jest napisane powyżej. Przede wszystkim zamieniłabym cel z efektem. Moje paznokcie po tej odżywce stały się tak słabe i kruche, że pękają już w połowie paznokcia, poniższe fotografie potwierdzają moje słowa.




Testowanie tego produktu zaczęłam w zeszłym roku, jakoś na jesieni, kiedy chciałam wzmocnić trochę płytkę, ci którzy czytają regularnie mojego bloga wiedzą, jak długo męczyłam się z kruchymi i łamliwymi paznokciami. Chciałam ją używać zgodnie z zaleceniami, jednak już po pierwszym nałożeniu moje paznokcie sprawiały mi niesamowity ból, zarówno przy dotykaniu jak i bez dotykania, była to reakcja na zawarty w lakierze formaldehyd. Natychmiast zmyłam lakier. Po tym wydarzeniu odstawiłam ją na kilka miesięcy, wracając do mojej niezawodnej odżywki Eveline 8 w 1. Po jakimś czasie Eveline się skończyła i niestety nie miałam pieniędzy na kolejną buteleczkę. Moje paznokcie były jednak już w normalnym stanie i jako bazę stosowałam zwykły lakier bezbarwny. Po jakimś czasie natknęłam się na już nieco zapomnianą odżywkę z Paese, było to jakoś pod koniec ubiegłego roku. Postanowiłam, że będę ją używać jako bazę, a nie odżywkę. Przy każdym malowaniu nakładałam tylko jedną warstwę i na to kolorowy lakier. To co zaczęło się dziać z moimi pięknymi długimi paznokciami bardzo mnie zaniepokoiło. Z twardych zamieniły się znowu w bardzo kruche i pękały. W miesiąc używania Paese moje paznokcie okropnie się poniszczyły. Jedno lekkie uderzenie podczas zawiązywania buta przed treningiem spowodowało pęknięcie paznokcia w połowie płytki, teraz boję się, że odleci i pozostawi bardzo nieprzyjemny wygląd. Dziś skróciłam moje paznokcie do zupełnego minimum i dam im trochę czasu, aby odrosły, a przede wszystkim będę starała się, żeby nie złamać pękniętego już paznokcia i obetnę go dopiero jak wyjdzie poza opuszek.
Niesamowite jest to, że zarówno Eveline jak i Paese mają w swoim składzie szkodliwy formaldehyd, ale Eveline nie spowodowała u mnie takich zniszczeń. Wręcz przeciwnie, w końcu byłam w stanie zapuścić paznokcie do pożądanej długości. Dodam, że w obu przypadkach dbałam o skórki w ten sam sposób i przy Paese one także ucierpiały. Codziennie też biorę witaminę C (Cerutin).
Napisałam ten post po to, by ostrzec inne dziewczyny przed zakupem tego produktu. Zdecydowany bubel.